Bez kategorii

Cielęce lata 3

Teraz będzie o poważnych sprawach, nie jakiś kapslach, czy gumie i nogach Jolki. A w te sprawy zawsze był zamieszany Krzysio. Kolega Krzysio miał w sobie wiele zdolności – można powiedzieć, że był zdolny do wszystkiego – ale jego konikiem była pirotechnika.

Tylko nie myślcie, że o kapiszonach będzie, bo to dobre dla małolatów. Krzysio zaczynał działanie od korków, no wiecie takie coś zrobione z trocin w kształcie niewielkiego korka z środkiem wypełnionym czymś co wybucha.

Pamiętam, że chciał zrobić numer koleżance, która ciągle na niego kablowała. Na przerwie podłożył pod dwie tylne nogi jej krzesełka oskubane z trocin korki. Oczywiście przykleił je plastrem żeby nie odpadły i czekał na efekt. Koleżanka usiadła widać zbyt delikatnie i nic się nie stało. Wszedł nauczyciel, zaczęła się lekcja a koleżanka niestety bujnęła się na krzesełku do tyłu i gruchnęło.
Numer wyszedł za dobrze.
Po doprowadzeniu koleżanki do jako takiego stanu i jak nauczyciel lekko ochłonął, szybkie śledztwo wykazało, że za zamachem korkowym stał Krzyś. Z uwagą do dzienniczka został wywalony za drzwi.
I tak dobrze się skończyło, bo mogło być wywalenie za drzwi i wycieczka do dyrektora lub w wersji najgorszej wywalenie za drzwi, wycieczka do dyrektora i polecenie żeby jutro z rodzicami przyszedł.

Pamiętam, że kiedyś mnie też wywalono za drzwi i to bez specjalnego powodu. Przede mną siedziały dwie dziewczyny i jak się którąś stuknęło w ramię to się obracała i pytała grzecznie „czego”. Coś tam się odpowiadało i było fajnie.
Akurat mieliśmy lekcje w pracowni biologicznej. Na półce obok mnie stała stara wypchana sowa czy inny puchacz, trochę taka wyleniała, ale mordę miała ciekawą – groźne oczy, uszy z piór i haczykowaty dziób.
Wziąłem to ptaszysko, jedną ręką przytrzymałem je na wysokości prawego ramienia koleżanki i stuknąłem ją w to ramię. Standardowo obróciła się ale zamiast tradycyjnego „czego” rozległ się wrzask jakiego nigdy przedtem nie słyszałem. Nie spodziewałem się że można się sowy aż tak przestraszyć w biały dzień. Wylądowałem na korytarzu.
Od tamtego zdarzenia jak się którąś puknęło w ramię to się już nie odwracały. Potem się odwracały ale na wszelki wypadek przez drugie ramię.

Rozgadałem się trochę, więc o dalszych przygodach pirotechnicznych i nie tylko w następnym odcinku.

22 komentarze do “Cielęce lata 3

  1. Sowa to symbol mądrości, wiedzy, nauki, dostojeństwa, powagi
    – dlatego tak sie wystraszyły. one takie są.

    w sumie to one zakłóciły przebieg lekcji i to one powinny byc wywalone z klasy.
    niestety, w szkole, jak i w zyciu nie zawsze wygrywa sprawiedliwość.

  2. Też tak uważałem i uważam.

    Poza tym mówią że przyroda a w szczególności obserwowanie ptaków uspokaja. Jak widać to bzdura.

  3. zrobiliśmy kiedyś naszej pani od chemii taki numer-
    po dzwonku na lekcje schowaliśmy się całą klasą w przestrzeni jaka oddzielała ścianę od dużego regału z pomocami laboratoryjnymi…
    nauczycielka zorientowawszy się, że klasa jest „pusta”
    zamknęła drzwi na klucz i pobiegła po dyrektorkę…
    w tym czasie wszyscy grzecznie zasiedliśmy w ławkach, wyjęliśmy podręczniki…
    po 5-ciu min. tuptanie na korytarzu, zgrzyt w zamku i tekst-
    „widzi pani, że nigdzie ich nie ma…”

    działo się..

  4. To u nas na chemii były też różne numery. Kolega Krzysio oczywiście był pod specjalnym nadzorem – sam w pierwszej ławce. A i tak zawsze jakieś odczynniki podwędził (saletrę, nadmanganian potasu itp.)

    Jeden z lepszych numerów jaki pamiętam.
    Jest lekcja o katalizatorach. Nauczycielka drżącymi rękami wyciąga z jakieś buteleczki po lekarstwach szary drucik i mówi – „to jest platyna najlepszy katalizator i jest droższy od złota”. Następnie podaje uczniom żeby z bliska zobaczyli to cudo. Drucik jak drucik, szary, brzydki. Drucik pod jej bacznym okiem obiegł klasę i trafił z powrotem do chemicy. Tylko się okazało, że wrócił jako spinacz biurowy.
    Sie działo.
    Tym razem dowcip nie był pomysłu Krzysia.

  5. Piko, Krzysiowie chyba zawsze maja w sobie to „coś”:)) Jeden taki Krzyś tak się dawał we znaki od przedszkola mojemu młodszemu, choć już dziś dorosłemu dziecku, że do dziś go czasem przy rodzinnym obiedzie wspominamy.

  6. Po jednym eksperymencie w wykonaniu Krzysia zawiesiłem na jakiś czas udział w jego kolejnych pomysłach. Będzie to w kolejnych odcinkach.

    Ciekawy człowiek – miał zadatki na geniusza albo terrorystę.

  7. @pikopiko07

    To był na pewno Krzysio a nie Brunon?
    Opowiem za moment coś, co przebije wszystko….zaznaczam całe liceum było damskie, państwowe. U nas najlepsze były rozdzielnopłciowe….

  8. @ Gabinet biologiczny, kostucha na wejściu, szkielety etc.

    Koleżanka z reguły nic nie umiała ale przynosiła tzw. „preparaty” np. szkielet makreli, motyle na szpilkach, nerki etc.
    Profesor uwielbiał „”preparaty”. Gdy dostał ciekawy, lekcja z głowy.
    Owa panna Ewa miała zródło – to jej „tatuś” miał ponoć takie hobby.
    Ciągle przynosiła coś ciekawego, bo nic nie umiała.

    Raz zdarzył się tragiczny wypadek!
    Inna koleżanka typu „morświn” usiadła na szkielet żaby, kosteczki się rozsypały. Profesor rozpaczał i poprosił Ewunię: może tatuś naprawi żabkę?
    Solidarnie cała klasa kombinowała na druciki, nitki ale nic z tego.
    Trzeba było kupić szkielet w Cezas’ie ze składek.

    Motto: kłamiąc zważ na konsekwencje 🙂

  9. @cisza1
    Na pewno to był Krzysio.

    Z kłamaniem jest problem. Trzeba mieć świetną pamięć i duży IQ. A i tak prędzej czy później historyjka musi się „posypać”.

  10. @piko:

    tez zastanawiam sie nas24, czy sie tam zarejestrowac.
    trzeba cos wiecej niz klikniecie pod regulaminem?

    widze pocieszny komentarz naszego Robina:

    Robin Długosz
    Trzeba tu robić zajawki, bo „tam” komentarze idą jak po grudzie..?
    Czy Ty czasami nie zdradzasz nowego miejsca?
    Tak tam pomstujecie na Janków, a jednocześnie u nich właśnie musicie się reklamować, żeby „jakoś szło” …
    Jesteście naprawdę żałośni, a te Wasze blogi to kwestia kilku miesięcy – max.

    😀

  11. @rk1s24
    Kliknąłem „akceptuję”, okienko się zamknęło, o nic mnie więcej nie pytali i tyle.

    Widziałem komentarz robina ale on za głupi żebym do niego miał coś napisać.

    Z ciekawszych info to napisałem do Beretki PW. Pozdrawia wszystkich, mówi że nas odwiedza (biernie) a może za jakiś czas czynnie.

  12. czyli nie chcieli informacji o numerze kolnierzyka albo zrzeczenia sie nerki..
    to dobrze.

    komentarz Robina typowo robinowy. no ma chlop zadre. szkoda chlopa.

    Bardzo sie ciesze, ze Beretka jest „w temacie”. pisalem do niej PW
    i brak odpowiedzi mnie troche martwil. Przy nadarzającej sie okazji
    prosze, dygnij Jej Magnificencji od Kanclerza 😉

  13. a przepraszam, już wyjaśniam: Beretka była Jej magnificencją Rektorem w uczelni w której miałem zaszczy pełnić funkcję Kanclerza. Zarżnęliśmy uczelnię zbyt wysokimi wymaganiami i adekwatnym do wymagań czesnym. Brać żakowska zbankrutowała, ale czego się od nas nauczyła to zostanie jej do końca życia.

  14. O kurde. To ja taki mały pikuś nie wiedziałem z kim się zadaję. Jest mi na prawdę przyjemnie. Powaga.

    To zamieszczę specjalnie dla Was wystrzałowy – 4 odcinek „cielęcych lat”.

  15. A ja z takimi pracuję. Narażam na co dzień zdrowie, nigdy nie znając dnia i godziny, kiedy jakieś korki wystrzelą :).

  16. Proponuję przejść do opowiadanka nr 4.

    Ciekawe skąd dzieciaki mają korki? Fajnie masz. A czy dmuchają plasteliną z rurki? Grają w kapcia na korytarzu?

  17. Dmuchają z ryżu i strzelają z gumek recepturek. Kiedyś w ramach konfiskaty tych ostatnich zebrałam całą szufladę biurka.

Dodaj komentarz